Generate Your Own Glitter Graphics @ GlitterYourWay.com - Image hosted by ImageShack.us Generate Your Own Glitter Graphics @ GlitterYourWay.com - Image hosted by ImageShack.us

NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » ANTYKONCEPCJA » MÓJ DZIDZIUŚ PRZECHYTRZYŁ ANTYKONCEPCJĘ

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Mój dzidziuś przechytrzył antykoncepcję

  
Tabaluga71
27.03.2008 10:10:00
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Administrator 

Posty: 2686 #89349
Od: 2008-2-14
Gdyby nadawać dzieciom imiona zgodnie z okolicznościami ich poczęcia, co drugie nazywałoby się "Wpadka". Czy to nie dziwne w czasach lotów w kosmos, prze- szczepów czy megaszybkich, superpojemnych komputerów? Cóż, bywamy zdolni do genialnych wynalazków, ale wciąż musimy uznawać wyższość sił natury. Tak skomentowała swój przypadek pewna Brytyjka, która chcąc raz na zawsze skończyć z zachodzeniem w ciążę, poddała się zabiegowi podwiązania jajowodów (w Polsce nie zezwala na to prawo). Tymczasem półtora roku po sterylizacji urodziła zdrową dziewczynkę. Nazwała ją Milla, jako że prawdopodobieństwo jej poczęcia, według lekarzy, wynosiło jeden do miliona. Narodziny każdego dziecka są cudem. A w takich wypadkach widać to już jaskrawo.

Zawiodły mnie metody naturalne

Dagmara, 31 lat, mama 7-letniego Antosia i 4 -letniej ZosiNasz plan był taki: huczny ślub, potem przez dwa-trzy lata cieszymy się tylko sobą, meblujemy mieszkanie, jeździmy w góry... A tu niespodzianka! Dziesięć miesięcy po zawarciu małżeństwa urodziłam Antosia. "Przywieźliśmy" go sobie z naszej podróży poślubnej. Oczywiście cieszyliśmy się ogromnie, choć jego pojawienie się nieźle namieszało nam w życiu. Utrzymanie domu spadło na barki męża, rozwiały się moje plany studiów podyplomowych, bo zwyczajnie nie byłoby nas na nie stać. A kiedy już, spragniona kontaktu ze światem, zamierzałam podjąć pracę, okazało się, że mam mdłości i podejrzanie powiększyły mi się piersi. Zaraz, zaraz, jak to możliwe?
O naturalnej antykoncepcji wiedziałam przecież wszystko! Oboje z mężem jesteśmy katolikami, więc sztuczne metody antykoncepcyjne, ze względów światopoglądowych, nigdy nie wchodziły w grę. Te wszystkie tabletki, spirale, plastry to dla mnie "siekiera do komputera". Miałabym ładować w siebie hormony, majstrować przy owulacji? Dziękuję bardzo. O wiele zdrowiej jest nauczyć się, jak działa organizm. Wystarczy jedynie wsłuchać się w niego. Ja się starałam.
Codziennie o tej samej porze mierzyłam temperaturę, sprawdzałam gęstość śluzu, zapisywałam daty menstruacji. Typowałam dni płodne i już tydzień przed nimi zakładałam flanelową piżamę na znak, że z seksu nici. A mimo to, jakimś cudem, zawiązał się we mnie nowy człowiek. Zosia.
Ginekolog wytłumaczył, że mogło dojść do przesunięcia się owulacji. Z wielu powodów - choćby stresów. Fakt, tych ostatnio nam nie brakowało. Teraz - ilekroć nasza córeczka przeżywa jakieś negatywne emocje - mój mąż kwituje, że ona ma do tego prawo. W końcu dzięki nim zjawiła się na świecie!

Nawet spirala nie dała mi pewności

Ania, 46 lat, mama 8-letniej Oliwii
Kiedyś marzyłam o czwórce albo i piątce dzieci, ale po urodzeniu dwóch chłopców zupełnie mi przeszło. Byłam tak zmęczona zajmowaniem się nimi, gotowaniem, sprzątaniem i odpowiadaniem na miliony pytań, że marzyłam o powrocie do firmy. Do ciszy i przewidywalności. Mąż czasem przebąkiwał o córeczce, lecz ja nie zamierzałam jeszcze raz przechodzić przez pieluchy i nocne wstawanie. No i kto by mi zagwarantował, że to nie będzie kolejny syn?
Wizja małej drużyny piłkarskiej na naszych pięćdziesięciu metrach wcale mi się nie uśmiechała. Zaczęłam brać tabletki antykoncepcyjne, ale źle się po nich czułam. Na prezerwatywy nie chciał zgodzić się mąż. Pomyślałam więc o spirali - jedna przyjaciółka miała i była zadowolona. Ginekolog uprzedził tylko, że moje miesiączki będą teraz obfitsze. Ale ja już cieszyłam się na myśl, że raz założona wkładka da mi spokój na parę lat. W moim wypadku były to jednak tylko trzy. Po czym... zaczął spóźniać mi się okres. Najpierw pomyślałam, że to na pewno przez stresy. A może menopauza? Ciąży nie brałam pod uwagę. Nie miałam żadnych dolegliwości porannych, piersi były w normie...
Kiedy w końcu wybrałam się do przychodni, mój lekarz nie miał wątpliwości. Powiedział: "Oho, rozwija się w pani mały człowiek". Na dowód zrobił zdjęcie USG. "Ale ja przecież mam spiralę!" Pamiętam, że ugięły się pode mną nogi. Lekarz odpowiedział: "Nie ma pani". "Ależ mam!" "Bardzo mi przykro, ale nie. Musiała ją pani spuścić w toalecie. Może podczas okresu, kiedy był obfitszy niż zwykle..." Byłam przerażona. Nic nie zauważyłam! I co teraz będzie? Mam tyle pracy! Czekam na awans, za dwa miesiące jadę na targi do Włoch, dopiero co zapisałam się na angielski. A nasz samochód jest zarejestrowany tylko na cztery osoby! I jak na złość wszystkie ubranka, wózki i chodziki dopiero co rozdaliśmy krewnym.
Czułam się oszukana. Dlaczego nikt mi nie powiedział, że "zgubienie" wkładki jest możliwe? Byłam wściekła. Na lekarza, na spiralę, na siebie, że nie sprawdzałam, czy jest. Na los, że mi takiego figla spłatał. Za to mąż przyjął nowinę spokojnie. Nawet się ucieszył, że znowu będę w domu. Cały następny dzień przeleżałam w łóżku.
Miałam nadzieję, że może poronię, ja wiem... Sugerowałam lekarzowi, iż kolejne dziecko to dla mnie katastrofa, ale nie podchwycił tematu. Wieczorem oglądałam kasetę z nagraniami naszych synków, kiedy byli mali. I rozczuliłam się. Pomyślałam, że mam jeszcze osiem miesięcy, by popracować, pochodzić do kina. A potem do naszej rodziny dołączy maleńki człowieczek... Córeczka. Dziś bez niej nie wyobrażam sobie życia. Wniosła do domu tyle radości!

A przecież regularnie brałam tabletki

Ewa, 30 lat, jest w siódmym miesiącu ciąży
Odkryłam lekarstwo na depresję: dziecko. Już nie mogę się doczekać, kiedy się urodzi. To ma być dziewczynka. Amelka. Oboje z moim partnerem marzyliśmy o córeczce. Tyle że jeszcze nie teraz! Za kilka lat, kiedy już objedziemy świat, kupimy większe mieszkanie, ja będę miała stabilną pozycję zawodową, zacznę brać kwas foliowy... Dzisiaj jednak wiem, że taki moment nigdy by nie nadszedł.
Miałam szczęście, że wpadłam! I ciągle jestem zdziwiona, iż to się stało. Przecież regularnie łykałam tabletki antykoncepcyjne. Podobno niezawodne! Tak mnie zapewniał lekarz, który mi je zapisywał. Polecił zapoznać się z ulotką, ale nigdy nie miałam na to czasu. Dużo pracuję. Nawet kiedy nie jestem w biurze - szefuję działowi PR - myślami czuwam nad sprawami moich klientów. Z powodu stresów i zmęczenia rok temu udałam się nawet do psychiatry. Przemiły doktor przepisał mi leki i zapewnił, że po nich poczuję się lepiej. Miał rację! Kilka miesięcy później przewartościowało mi się życie.
Stresująca praca zeszła z pierwszego planu, bo okazało się, że zostanę mamą. Jak mi to później wyjaśnił ginekolog, wątroba nie była w stanie przerobić jednocześnie antydepresantów i środków antykoncepcyjnych. Te drugie po prostu zlekceważyła. A ja o tym nie miałam pojęcia! Początkowo wiadomość o dziecku ścięła mnie z nóg.
Potrzebowałam czasu, żeby zrozumieć, że właśnie tego brakowało mi w życiu. Bałam się też, czy nie zaszkodziłam maleństwu, bo dalej pakowałam w siebie tabletki hormonalne i leki na depresję. Doktor twiedzi, że wszystko jest OK. Tak też się czuję fizycznie i psychicznie. I tylko śmieszy mnie, że tyle razy nie wpadałam, choć szłam do łóżka bez zabezpieczeń. Jedyną moją metodą była panika już po wszystkim: "Pa-nie-Bo-że-spraw-że-bym-nie-by-ła-w-cią-ży". Działało! Ale kiedy już obwarowałam się najnowocześniejszą antykoncepcją, to... czekam na poród!
Wraz z moim chłopakiem nie możemy się nadziwić sprytowi natury, która z takim uporem produkuje nowe pokolenia. A może my mamy wyjątkowe dziecko? Skorzystało z niezwykłego zbiegu okoliczności, byle tylko zaistnieć na świecie.

Pękła nam prezerwatywa

Dominika, 24 lata, mama 4-letniego Patryka
Miałam równo dziewiętnaście lat, kiedy to się stało. Dopiero co zdałam maturę, planowałam złożyć dokumenty na wymarzoną historię sztuki. Nie mogłam się doczekać słynnego studenckiego życia, podróży, swobody? A tu nic z tego! Dodatni wynik na teście ciążowym przekreślił wszystkie plany. Odłączył mnie od rówieśników i przeniósł na zupełnie inną orbitę. Prawdę mówiąc, myślałam, że mnie to się nie przydarzy. Wzorowa uczennica, córka znanego adwokata. Dziecko szczęścia. A tu taki pech! Przecież tyle czytałam o antykoncepcji.
Wraz z moim chłopakiem, Pawłem, nie zbliżaliśmy się do siebie w połowie cyklu, gdy są dni płodne, co wynagradzaliśmy sobie tuż przed i po okresie. Seks uprawialiśmy od ponad dwóch lat. Najczęściej u mnie w domu, gdy nikogo nie było. Na tapczanie, na którym leżały pluszowe misie, jeszcze z mojego dzieciństwa. Głowy trzymaliśmy przy drzwiach pokoju i nasłuchiwaliśmy, czy przypadkiem ktoś z domowników nie przekręca klucza w drzwiach. Zawsze używaliśmy prezerwatyw.
Do tej pory nigdy nas nie zawiodły. Tylko raz jedna nam pękła. O jeden raz za dużo. Zauważyliśmy to już po wszystkim. Paweł zaczął analizować, czy jest ryzyko poczęcia. Wyszło nam, że nie. Przecież kilka dni temu miałam okres, do połowy cyklu było jeszcze daleko. Ale ja panikowałam, jak zawsze. Kiedyś się wystraszyłam, bo bez majtek usiadłam na jego poplamionych spodniach. Paweł mnie uspokajał, że przecież wcale nie tak łatwo zajść w ciążę. Żeby wpaść, trzeba by mieć nie lada pecha. No, ale tym razem my go mieliśmy...
Najpierw nie mogłam doczekać się okresu. Przyjaciółki pocieszały mnie, że w naszym wieku to się zdarza, poza tym matura, stresy. A ja dygotałam, że na pewno zostałam ukarana za seks i że teraz spodziewam się dziecka. Postanowiłam kupić test, lecz ilekroć już byłam w aptece, to z zawstydzenia prosiłam o plastry lub witaminy. W końcu się przemogłam, ale podając pieniądze farmaceutce, tak przekręciłam pierścionek, żeby wyglądał na obrączkę. Oczekując na wynik testu, przeżyłam najdłuższe trzy minuty w życiu! Na widok dwóch kresek zrobiło mi się słabo.
Co teraz? Najpierw pomyślałam o aborcji. Bałam się reakcji rodziców. Gdy się o wszystkim dowiedzieli, też chyba rozważali taką możliwość. Zdecydowali jednak, że urodzę. Z Pawłem się rozstałam. Był świetny jako chłopak, ale jako tatuś zupełnie się nie sprawdził. Patryka wychowuję sama. Nie przeszkadza mi w studiowaniu. Przeciwnie, bardzo mnie motywuje. A ja kompletnie zwariowałam na jego punkcie!

Karmiłam piersią i zaszłam w ciążę

Olga, 25 lat, mama Zoni (2 lata) i Hani (rok i miesiąc)
Wpadłam równo dwa miesiące po porodzie. A podobno gdy się karmi, jest to niemożliwe! Zonię, naszą pierwszą córkę, urodziłam po czternastogodzinnej męczarni. Pamiętam, że zapowiedziałam mężowi: na następne dziecko już się nie piszę. Oczywiście planowaliśmy drugie, ale hen, w dalekiej przyszłości, kiedy mała podrośnie, a my dorobimy się większego mieszkania. We trójkę zajmowaliśmy poddasze u moich rodziców. Czterdzieści metrów. Mąż, z zawodu architekt, wykroił z nich salon i dwie sypialnie - dla nas i dla córeczki. Miała dwa miesiące, kiedy dumny tatuś skończył malować jej kącik. Niewykluczone, że właśnie wtedy, świętując koniec remontu, poczęliśmy dla niej siostrzyczkę.
Dziś myślę, że musiałam mieć dni płodne, bo mimo zmęczenia sama zaciągnęłam męża do sypialni. Nie zabezpieczyliśmy się. Nawet do głowy nam to nie przyszło. Wszystkie moje piaskownicowe koleżanki były zgodne, że nie można zajść w ciążę, gdy się karmi piersią. A ja karmiłam, i to co trzy-cztery godziny!
Byłam pewna, że płodność jeszcze mi nie wróciła. Nie miesiączkowałam. Dlatego też nie od razu się zorientowałam, że we mnie rozgościł się nowy człowiek. Piersi miałam nabrzmiałe od mleka, a humor i tak kiepski od ciągłego niedospania. Kiedy pewnego ranka zrobiło mi się niedobrze, znalazłam wytłumaczenie: to pewnie skórka pomidora z kolacji. Osiadła mi w przełyku i nie chce się zsunąć do żołądka. Przez wiele poranków tak myślałam i robiłam sobie kanapki z czerstwego chleba, żeby tylko jej się pozbyć. Myśl o ciąży przepędzałam jak natrętną muchę. Nie znałam nikogo, kto by tak szybko miał kolejne dziecko!
Na wszelki wypadek zrobiłam test i... byłam zdruzgotana. Dziś drugą córkę traktujemy jak prezent od losu. Obie dziewczynki są niczym bliźniaczki. Najlepsze przyjaciółki. Owszem, na początku łatwo nam nie było. Ale teraz jest cudownie. Aż brak mi słów.

źródło:Claudia
  
Electra19.04.2024 17:37:26
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » ANTYKONCEPCJA » MÓJ DZIDZIUŚ PRZECHYTRZYŁ ANTYKONCEPCJĘ

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny


BanMax.com - skuteczna reklama - wymiana bannerowa Najlepsze fora w Sieci!