Generate Your Own Glitter Graphics @ GlitterYourWay.com - Image hosted by ImageShack.us Generate Your Own Glitter Graphics @ GlitterYourWay.com - Image hosted by ImageShack.us

NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » MEDYCYNA » PRZESZCZEPIANIE NARZĄDÓW

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Przeszczepianie narządów

  
Tabaluga71
05.03.2008 09:12:24
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Administrator 

Posty: 2686 #72851
Od: 2008-2-14
Podział przeszczepów

autogeniczne (autologiczne) - polegają na przeniesieniu własnej tkanki lub narządu biorcy z jednego miejsca na drugie np. przeszczep skóry
izogeniczne - polegają na przeniesieniu tkanki lub narządu między osobnikami identycznymi genetycznie np. bliźniętami jednojajowymi
allogeniczne - polegają na przeniesieniu tkanki lub narządu między osobnikami różnymi genetycznie, ale tego samego gatunku np. człowiek --> człowiek
ksenogeniczne (heterologiczne, ksenogenne) - polegają na przeniesieniu tkanki lub narządu między osobnikami różnego gatunku np. świnia --> człowiek

źródło:int
  
Electra02.05.2024 01:58:05
poziom 5

oczka
  
Tabaluga71
05.03.2008 09:13:03
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Administrator 

Posty: 2686 #72852
Od: 2008-2-14
Najczęściej przeszczepiane narządy

skóra
serce
nerki
płuca
wątroba
trzustka
jelita
szpik kostny
tętnica
  
Tabaluga71
05.03.2008 09:13:57
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Administrator 

Posty: 2686 #72853
Od: 2008-2-14
Przeszczepy narządów u ludzi

Świat
1954 - pierwszy przeszczep nerki (od brata bliźniaka) - (Joseph Murray i John Merrill - Boston)
1963 - pierwsza próba przeszczepu wątroby (Thomas Starzl - Denver)
1966 - pierwszy jednoczesny przeszczep nerki i trzustki (William Kelly i Richard Lillehei - Minneapolis)
1967 - pierwszy udany przeszczep wątroby (Thomas Starzl - Denver)
1967 - pierwszy przeszczep serca (Christiaan Barnard - Kapsztad)
1981 - pierwszy jednoczesny przeszczep serca i płuca (Bruce Reitz - Stanford)
1998 - pierwszy przeszczep przedramienia (Jean Michel Dubernard - Lyon)
2005 - pierwszy przeszczep fragmentu twarzy ze zwłok (Jean Michel Dubernard - Amiens)
Polska
1965 - pierwsza próba przeszczepu nerki pobranej ze zwłok (Wiktor Bross - Wrocław) (31 marca 1965)
1966 - pierwszy udany przeszczep nerki ze zwłok (Jan Nielubowicz, Tadeusz Orłowski - Warszawa) (26 stycznia 1966)
1968 - pierwszy przeszczep nerki pobranej od żywego dawcy (Wiktor Bross - Wrocław)
1969 - pierwsza próba przeszczepu serca (Jan Moll, Antoni Dziatkowiak - Łódź)
1986 - pierwszy udany przeszczep serca (Zbigniew Religa - Zabrze)
1987 - pierwszy przeszczep wątroby (Stanisław Zieliński - Szczecin)
1988 - pierwsze udane jednoczasowe przeszczepienie nerki i trzustki (Jacek Szmidt - Warszawa)
1990 - pierwsze udane przeszczepienie wątroby u dziecka (Piotr Kaliciński - Warszawa - Centrum Zdrowia Dziecka)
1994 - pierwsze udane przeszczepienie wątroby u dorosłego (Jacek Pawlak, Bogdan Michałowicz - Warszawa)
1999 - pierwszy przeszczep części wątroby od żywego dawcy (Piotr Kaliciński, Marek Krawczyk - Warszawa)
2001 - pierwszy udany jednoczasowy przeszczep płuc i serca (Marian Zembala - Zabrze)
2003 - pierwszy przeszczep pojedynczego płuca (Marian Zembala - Zabrze)
2004 - pierwsze udane przeszczepienie trzustki u osoby z uprzednio przeszczepioną nerką (Marek Durlik - Warszawa)
2005 - pierwszy przeszczep obu płuc (Marian Zembala - Zabrze)
2006 - pierwszy przeszczep wątroby i jelita (Piotr Kaliciński - Warszawa - Centrum Zdrowia Dziecka) (28 marca 2006)
2006 - pierwszy przeszczep ręki (Jerzy Jabłecki - Trzebnica) ( 2 kwietnia 2006 )
źródło:int
  
Tabaluga71
05.03.2008 09:20:09
poziom najwyższy i najjaśniejszy :-)



Grupa: Administrator 

Posty: 2686 #72855
Od: 2008-2-14
Prezent drugiego życia

Przeszczepy nie zawsze kończą się sukcesem. Jednak bez ryzykownych decyzji lekarzy chorzy byliby skazani na pewną śmierć.

Umknęli śmierci. Tomasz Wojdyga, bo gdańscy lekarze odważyli się przeszczepić mu serce, mimo że po 205 dobach zewnętrznego wspomagania serca przez sztuczne komory miał niewielkie szanse na udaną transplantację. Kasia Kotów, bo dostała szpik kostny od swojej siostry, choć miała ona inną grupę krwi. Tadeusz Żytkiewicz, który miał umrzeć, bo uznano, że jest za stary na przeszczep. Każda z tych osób została poddana nowatorskiej operacji. Żyją, bo znaleźli się lekarze, którzy nie chcieli bezczynnie czekać na śmierć swoich pacjentów. Bez takich ryzykownych decyzji nie byłoby postępu w medycynie.
Ta zdawałoby się banalna prawda nie dla wszystkich jest jednak oczywista. Potwierdzają to choćby ostatnie wydarzenia. Najpierw postawiono zarzut zabójstwa pacjenta kardiochirurgowi Mirosławowi G. Potem o zastosowanie niesprawdzonej terapii, która doprowadziła do śmierci chorego, oskarżono prof. Wiesława Jędrzejczaka. Obie historie, głośno komentowane w mediach, doprowadziły do strachu pacjentów przed poddawaniem się niebezpiecznym zabiegom, nawet jeśli miałyby być one jedyną szansą uratowania im życia. Rodziny zaś nie zgadzają się na pobranie narządów od ich zmarłych bliskich. Już w marcu, jak wynika z szacunków, liczba przeszczepów zmalała w Polsce o 60 proc., a to oznacza, że wielu chorych jest coraz bliżej śmierci, której mogliby uniknąć.
Tak jak 47-letni Tomasz Wojdyga, który sam mówi, że w prezencie noworocznym otrzymał od lekarzy drugie życie. 29 grudnia 2006 r. zespół kardiochirurgów z Akademii Medycznej w Gdańsku (AMG) przeprowadził pierwszą w Pomorskiem transplantację serca. Lekarze podjęli się jej, mimo że w Polsce nie brakowało sceptyków, którzy szeptali po szpitalnych kątach, że serce dla Gdańska jest sercem straconym. Pacjent był bowiem w bardzo złej kondycji fizycznej. Chorował (prawdopodobnie zaczęło się od grypy) już od wiosny 2006 r.
Do Kliniki Kardiochirurgii AMG trafił w czerwcu z powodu niewydolności mięśnia sercowego. Jego stan pogarszał się z dnia na dzień. Serce wykonywało skurcze coraz wolniej. Kardiochirurdzy zdecydowali się wspomóc jego pracę sztucznymi komorami. Mieli nadzieję, że odciążony mięsień sam się zregeneruje. Tak się jednak nie stało. Pacjent był coraz słabszy. Nieustannie walczył z zakażeniami. Schudł 30 kg. Ginął w oczach. Jedynym ratunkiem dla niego był przeszczep.
Gdańscy kardiochirurdzy starali się przekazać pacjenta na zabieg do jednego z bardziej doświadczonych ośrodków kardiochirurgicznych w Polsce, ale wszędzie im odmówiono. Na sztucznych komorach Tomasz przeżył 205 dni i nocy. Najdłużej ze wszystkich pacjentów w Polsce. - Z medycznego punktu widzenia pan Tomasz po tylu dobach wspomagania serca przez sztuczne komory miał niewielkie szanse na udaną transplantację. Mieliśmy dylemat: zaryzykować czy zrezygnować z walki o jego życie - przyznaje dr Piotr Siondalski. Zaryzykowali. Dostali zgodę na zabieg w Ministerstwie Zdrowia. Operacja się udała. Nowe serce Tomasza pracuje bez zakłóceń. Teraz pacjent jest poddawany rehabilitacji. Uczy się chodzić. Wzmacnia mięśnie. Tomasz Wojdyga może mówić o wyjątkowym szczęściu. Podobnie jak Kasia Kotów, która w wieku 10 lat z przewlekłą (przechodzącą w ostrą) białaczką szpikową trafiła w 1987 r. do warszawskiego szpitala wojskowego. Badania wykazały, że może ją uratować tylko przeszczep szpiku, a szanse jego powodzenia w tej sytuacji wynoszą 25 proc. Na szczęście dziewczynka miała rodzeństwo, uważane za najlepszego dawcę. Ale badania grup krwi ostudziły entuzjazm lekarzy. Okazało się, że siostra chorej nie jest wymarzonym dawcą - dziewczynki mają różne grupy krwi, a wtedy w trakcie przeszczepiania chorej grozi śmierć z powodu wstrząsu poprzetoczeniowego. Lekarze mieli dwa wyjścia: albo czekać na cud, który może uratuje Kasię przed niemal pewną śmiercią, albo zaryzykować (przeszczepów od dawców niezgodnych grupowo nie przeprowadzano wcześniej w Polsce). Zespół prof. Wiesława Jędrzejczaka zdecydował się podjąć wyzwanie. Skorzystali z porad wybitnego brytyjskiego transplantologa prof. Edwarda Gordon-Smitha. Lekarze nie chcieli bowiem patrzeć na powolną śmierć dziewczynki. Błąd zaniechania mógłby jeszcze bardziej męczyć ich sumienie niż przeprowadzenie ryzykownego zabiegu. W styczniu 1987 r. pobrali więc szpik, po czym wszczepili go Kasi. I z niepokojem czekali na wynik. Udało się. Nie doszło do powikłań - najgorsze są infekcje. Chora czuła się dobrze, po kilku tygodniach opuściła szpital.

Mimo że operacja się powiodła, prof. Jędrzejczak został oskarżony o postępowanie niezgodne z ówczesną wiedzą medyczną. Został odsunięty od transplantacji szpiku na 10 lat. Wyjechał do USA, a jego zespół rozwiązano. Tworzyli go tak wybitni specjaliści, jak prof. Cezary Szczylik, dziś szef Kliniki Onkologii w Wojskowym Instytucie Medycznym, prof. Zbigniew Pojda z Centrum Onkologii, prof. Leszek Kaczmarek z Instytutu Biologii Doświadczalnej oraz prof. Mariusz Ratajczak, dyrektor Stem Cell Biology Program. Każdy z nich jest uznanym specjalistą nie tylko w Polsce.
Trudno zrozumieć intencje osób skazujących profesora i jego ludzi na naukową banicję. Jedną decyzją zaprzepaszczono dorobek naukowy zespołu wybitnych specjalistów. I to decyzją błędną, bo pacjentka nadal cieszy się życiem i nie ma białaczki do dziś. Jednocześnie na kilka lat pozbawiono innych chorych niekiedy jedynej szansy na przeżycie.
Historia Kasi utwierdziła profesora w przekonaniu, że warto walczyć. Dlatego nie zawahał się, gdy ponownie przyszło mu podjąć decyzję o przeprowadzeniu nowatorskiej operacji - jedynej szansy na uratowanie życia. W 2003 r. przeszczepił krew pępowiną umierającemu Bartkowi Misiakowi. Pojedyńcze zabiegi tego rodzaju wykonywano w Polsce z powodzeniem już od 1997 r. Dotychczas jednak chorym podawano krew pobraną od jednego dziecka - około 100 ml. Dla Bartka, który ważył ponad 80 kg, to było za mało, dla niego lekarze potrzebowali co najmniej drugie tyle.
Profesor zaryzykował. Podał Bartkowi krew pępowinową pobraną od dwóch dawców. Był to jeden z pierwszych tego typu zabiegów na świecie. "Dla takich chorych jak Bartek ta metoda jest nadzieją na przyszłość i, niestety, najbardziej miarodajną weryfikacją jej przydatności są przeszczepy u ludzi" - napisał prof. Mariusz Ratajczak. Przeszczep się udał - organizm zaczął wytwarzać zdrowy szpik, ale osłabiony układ odpornościowy nie był w stanie zwalczyć infekcji grzybiczej. Po kilku miesiącach Bartek zmarł. - Nie można zakładać, że każda operacja przebiegnie bez problemów. Trzeba liczyć się z tym, że organizm człowieka ma przed nami jeszcze wiele tajemnic. I trzeba próbować je odsłaniać, licząc się z porażką - mówi prof. Wiesław Jędrzejczak.
A o tym, że początki bywają trudne, przekonał się także prof. Zbigniew Religa, który 5 listopada 1985 r. w Śląskim Centrum Chorób Serca (wówczas Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii) pierwszy w Polsce przeszczepił serce. Jego pacjent przeżył dwa miesiące. Pojawiła się infekcja grzybicza, a potem sepsa. Bezpośrednią przyczyną śmierci były jednak leki immunosupresyjne (osłabiające odporność organizmu, by zapobiec odrzuceniu organu) podawane zgodnie z ówczesnymi standardami, ale dziś wiadomo, że w dawkach zbyt dużych. - 20 lat temu wielu rzeczy nie umieliśmy. Wiedza na ten temat była niedoskonała - wyjaśniał profesor dwa lata temu podczas jubileuszowego spotkania. Ale bez tej pierwszej próby nie byłoby następnych, udanych operacji. Trzej pacjenci profesora żyją z nowym sercem prawie 20 lat. Od tego czasu tylko w Polsce wykonano tysiąc podobnych operacji. Dziś zabieg zaliczany jest do rutynowych.
Mimo poniesionej wówczas porażki profesor Religa uważa dzień, w którym przeszczepił serce po raz pierwszy, za jeden z najważniejszych w swoim życiu. Nie tylko dlatego, że podjął się ratowania życia chorego, któremu już nikt nie dawał nadziei. Także dlatego, że "było to jak wyłamywanie zamkniętych drzwi" - wspomina. Zabieg przeprowadził bowiem wbrew opinii większości środowiska lekarskiego, przeciwnego przeszczepom. Wcześniej w Polsce wykonywano co prawda transplantacje, ale nerek, a pobierano je wyłącznie od osób, których serce przestało już pracować. Uważano bowiem, że człowiek, którego serce bije, jest wciąż żywy. Profesor musiał dokonać przełomu - pobrać bijące jeszcze serce. "Gdybym uzależniał pierwszą i kolejne operacje od opinii świata lekarskiego, nie byłoby przeszczepów serca - reakcja świata lekarskiego była negatywna, ale opinia publiczna była po mojej stronie i dlatego ten program się utrzymał" - mówił profesor.

Prof. Religę długo zaliczano do niepokornych. Dla niego najważniejszy był pacjent. Dlatego w 1987 r. nie wahał się, by przeszczepić serce ponad 60-letniemu wówczas Tadeuszowi Żytkiewiczowi, któremu nikt nie chciał pomóc, uznając go za zbyt starego na tak poważny zabieg. Trud nie poszedł na marne. Mężczyzna żyje do dziś.
Dlaczego lekarzom w Polsce nie spodobał się pomysł przeszczepiania serc, trudno zrozumieć. Tym bardziej że profesor Religa korzystał z ogromnego doświadczenia innych chirurgów. Na świecie przeszczepiano serca już wtedy od niemal 20 lat. W grudniu 1967 r. Christiaan Barnard pierwszy na świecie przeszczepił serce. Pacjent jednak zmarł w wyniku rozległej infekcji, której nie można było wyleczyć.
Doktora Barnarda, na szczęście dla chorych, nie zraziła pierwsza porażka. I drugi jego pacjent, Philip Blaiberg, po przeszczepie czuł się na tyle dobrze, że mógł opuścić szpital. Na pytanie, kiedy uznał, że operacja zakończyła się sukcesem, odparł: "Gdy otworzyłem oczy i zrobiłem pierwszy wdech". Kiedy uświadomił sobie, że nie musi walczyć o każdy łyk tlenu. Po operacji żył tylko - a może aż - 18 miesięcy. Ale warto było. Bo jak zgodnie twierdzą wszyscy pacjenci, którzy mają to doświadczenie za sobą, drugie życie darowane dzięki niezwykłym lekarzom smakuje wyjątkowo.
źródło:int



Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » MEDYCYNA » PRZESZCZEPIANIE NARZĄDÓW

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny


BanMax.com - skuteczna reklama - wymiana bannerowa Najlepsze fora w Sieci!