Generate Your Own Glitter Graphics @ GlitterYourWay.com - Image hosted by ImageShack.us Generate Your Own Glitter Graphics @ GlitterYourWay.com - Image hosted by ImageShack.us

NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » CZARNA I BIAŁA MAGIA » POD OCHRONĄ BIAŁEJ MAGII

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

POD OCHRONĄ BIAŁEJ MAGII

  
Magnolia
14.01.2009 13:54:22
poziom 5



Grupa: Użytkownik

Posty: 405 #204223
Od: 2008-3-27
Niektórym ludziom walą się na głowę wszelkie nieszczęścia naraz. Inni załamaliby się już dawno. Oni - nie. Pomału porządkują świat wokół siebie i znów wszystko wraca do normy. A oni wychodzą z tego silniejsi. Pomaga im biała magia.

Różne magiczne sposoby można znaleźć chociażby w prasie. Jednak większość bioenergoterapeutów i wróżek twierdzi, że nie można ich stosować "na ślepo". To tak, jakby chory wpadł do apteki i zaczął się faszerować wszystkimi medykamentami.

Pod opieką brzozy

Koniec XX wieku. Środek Warszawy. Boże Ciało. Ulicami idzie procesja. Dźwięczą kołatki i dzwonki ministrantów. W powietrzu unosi się woń podsuszonych kwiatów sypanych przez przejęte swoją rolą na biało ubrane dziewuszki. Słychać pieśni - te same od lat, od wieków. Podniosły nastrój, atmosfera zbliżenia do Boga ogarnia nawet tych, którzy nie biorą udziału w procesji, nie potrafią bądź nie chcą - uwierzyć.
Czytanie Ewangelii pod jednym z czterech ołtarzy, przystrojonych uroczyście kwiatami i zielenią. Pomału wierni zbierają się w dalszą drogę. Grupka kobiet skrupulatnie zbiera z ołtarza świeżo ucięte brzozowe gałązki, potem dzieli się nimi w skupieniu. Młoda dziewczyna przygląda się temu ze zdziwieniem. Jedna z kobiet podaje jej gałązkę: "weź ją, dziecko, do domu, zatknij za framugę drzwi. I nie wkładaj do wody. Brzoza odgoni choroby od rodziny, da spokój, siły i dobre myśli", mówi. Anna, studentka informatyki, miała ochotę pozbyć się tej śmiesznej zieleniny, która stawiała ją w rzędzie przesądnych niewiast, ale przecież gałązka została ofiarowana z dobrego serca, z życzliwością. Prawie nie słuchała dalszego ciągu instrukcji: "za rok, w wigilię Bożego Ciała, po zachodzie słońca spal tę gałązkę, a popiół wsyp do doniczek z kwiatami. I nie zapomnij zaopatrzyć się w nową gałązkę. Koniecznie z procesyjnego ołtarza..." Po uroczystości Ania wróciła do domu. Z gałązką.
- Nie mogłam jej wyrzucić, zupełnie jakby się przyczepiła do ręki - opowiada, jeszcze dziś wzruszona na samo wspomnienie. I zatknęła ją za framugę drzwi. Tak jakoś automatycznie. Nikt z rodziny nie zwrócił na to uwagi.
Za to Ania nie mogła nie zauważyć, że jej zrzędliwa na ogół mateczka, jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pozbyła się czarnych myśli. Młodszy chorowity brat, który więcej niż połowę roku szkolnego spędzał w łóżku, nabrał krzepy. Skończyły się wędrówki po lekarzach, którzy nie mogli się zdecydować, czy malcowi dolegają zatoki czy jakieś złośliwe bóle gardła. A sama Ania śpiewająco pozaliczała egzaminy, chociaż wcale nie należała do orłów.
- W domu - mówi - zrobiło się jakoś jaśniej, pogodniej, milej. Jakby ta brzozowa gałązka wzięła nas pod opiekę. Gdy po roku nadeszła wigilia Bożego Ciała, dziewczyna z przekonaniem zrobiła wszystko, co kazała jej stara kobieta. I wcale się nie dziwiła, widząc, jak pięknie rosły paprocie, którym do ziemi dodała popiół brzozy.

Tajemniczy doradcy

Jan ma czterdzieści parę lat. Jest najzdolniejszym menedżerem w jednej z zachodnich firm. Rok temu był bezrobotny. Ziemia usunęła mu się spod stóp, gdy zakład, w którym pracował od ukończenia studiów, splajtował. Nie wyobrażał sobie innej pracy. Samo to, że musi jej szukać, było koszmarem. Nie należał do tych śmiałych i operatywnych, ale żona była w ciąży z drugim dzieckiem, a rachunki domagały się opłaty.
Obchodził więc różne przedsiębiorstwa i wszędzie odmawiano mu, nim zdążył otworzyć usta... Nikt nie rzucił nawet okiem na jego papiery, z których wynikało, że jednak nie jest nieszczęsną ofiarą. Jak zwykle, gdy działo się w jego życiu coś złego, poszedł na grób babci pomodlić się za jej duszę. "Zawsze będę się tobą opiekować" - powiedziała, umierając. Stał bezradnie nad mogiłą. Zobacz, mówił w myślach, nawet kwiatów ci nie kupiłem. Jestem bez grosza...
W nocy miał dziwny sen. Właściwie przyśnił mu się tylko adres. Pojechał tam skoro świt. Obawiał się, że nikt nie będzie z nim rozmawiał, przecież nie był umówiony, ale dyrektor odpowiedzialny za kadry zachowywał się tak, jakby na niego czekał. Niewiele zadał pytań, za to papiery obejrzał uważnie. - Szukamy właśnie kogoś takiego, mógłby pan zacząć od jutra? Słysząc te słowa, mężczyzna uświadomił sobie, że zawsze po wizycie na cmentarzu znajdował właściwe rozwiązanie swoich problemów, więc czemu nie tym razem...

Krystyna szalała ze złości. Marzyła o tych studiach, ale jej szef za nic nie chciał się zgodzić. Szła na kolejną rozmowę pewna, że i tym razem otrzyma kategoryczną odmowę. Nie skorzystała nawet z windy. Chciała się trochę uspokoić, biegnąc po schodach. Potknęła się. Upadłaby, gdyby nie silne ramię, które ją podtrzymało. Zaczęła dziękować, ale starszy pan przerwał jej w pół słowa: nie poddawaj się. Zrób mu awanturę. Wygrasz. Krystyna jest z natury łagodna. Nigdy nie potrafiłaby trzasnąć drzwiami - i to przy wejściu, nie przy wyjściu... A przecież zrobiła to. Musiała mieć i pracę, i studia. I nie wiedzieć czemu, uwierzyła nieznajomemu bez zastrzeżeń.
- Krzyczałam na mojego pryncypała jak dzika - opowiada z ożywieniem. - Zdaje się, że zarzuciłam mu, iż jest zimnym draniem niszczącym innym życie. I... wygrałam. Uśmiechnął się i powiedział: umiesz walczyć o swoje, dziewczyno. Masz, co chcesz. Ale najdziwniejsze było co innego - na biurku szefa stało zdjęcie jego zmarłego ojca. Popatrzyłam raz i drugi. Mogłabym przysiąc, że to był ten starszy mężczyzna na schodach. Czy to możliwe?

Otocz się mgłą

Waldemar, kierowca taksówki, dobrze po pięćdziesiątce, za nic nie przyznałby się, że jego matka była wioskową czarownicą gdzieś w białostockiem. Taką szeptuchą. Po prostu się tego wstydził. Przesądy, zabobony, ciemnota. Uważał się za człowieka nowoczesnego. Bezlitośnie kpił ze swojej dorastającej córki, która na szesnaste urodziny dostała od babci kamyk, taki zwykły otoczak. Za oszczędności kazała go oprawić w srebro i nosiła na szyi. Kiedyś schował jej tę wątpliwą ozdobę, ale ubłagała, żeby oddał. To, że pozbawiona talizmanu złamała nogę i pokłóciła się z chłopakiem, było oczywiście przypadkiem.
Jednak niektóre opowieści matki, która w ogóle rzadko mówiła o swoim "rzemiośle", fascynowały go. Chociażby ta o tym, jak to młodziutka wówczas czarownica uratowała wioskę przed oddziałem mających spacyfikować ją hitlerowców. Z ludzkiego strachu - mówiła - wysnułam mgłę i otoczyłam nią domy. Słyszeliśmy ich głosy, ale nie znaleźli nas.
- Mamo, czemu cię ze mną nie ma - pomyślał rozpaczliwie. Była późna noc. Stał samotnie na postoju, gdy samochód otoczyła banda pijanych wyrostków, żądnych tych paru groszy, które miał przy sobie. Jeden z nich walił w przednią szybę jakimś drągiem, a on, jak na złość, nie mógł uruchomić samochodu. Zabiją mnie, ja nie umiem zrobić takiej mgły, myślał w rozpaczy. Wtedy zobaczył coś białego na szybach - K... - usłyszał przepity głos - gdzie jest ten... Odchodzili, a on nie wierzył własnemu szczęściu. Mgła powoli opadała. Silnik zaskoczył. Chyba z tych nerwów po prostu nie przekręcił kluczyków w stacyjce. Doświadczony kierowca... Jego córka długo nie mogła zrozumieć, dlaczego dostała od ojca ogromny bukiet kwiatów z przeprosinami. Jeszcze bardziej zdziwiła się, gdy oświadczył, że w najbliższy weekend pojadą odwiedzić babcię. Ojciec musi poprosić ją o... kamień na szczęście.
Bo z magii wyśmiewać się nie należy. O wiele lepiej jest nauczyć się właściwie z niej korzystać...
Krzysztof Myśliwiec


--------------------------------------------------------------------------------

Magiczne bukiety
Matki Boskiej Zielnej
Święto to zostało ustanowione w VII wieku na cześć Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Według legendy - nie notowanej w Biblii, lecz akceptowanej przez Kościół - Matka Boska pewnego dnia zapadła w bardzo głęboki sen. Ponieważ trwał on niezwykle długo, ludzie uznali, że umarła, i pochowali Ją. Wówczas przybyli aniołowie i przenieśli uśpioną do nieba. Gdy w trzy dni po pogrzebie Marii apostołowie otworzyli grób, nie znaleźli ciała, lecz mnóstwo kwiatów i pachnących ziół. Na pamiątkę tego właśnie wydarzenia w połowie sierpnia każdego roku święci się we wszystkich kościołach wieńce lub bukiety z ziół, kwiatów i warzyw, nazywane równiankami, kępkami lub ograbkami
Prawdziwych korzeni uroczystości należy jednak szukać w czasach przedchrześcijańskich: w starożytnym Rzymie 13 sierpnia poświęcony był bogini Dianie - patronce pól, lasów i zwierząt. Tego dnia nie polowano. Psy myśliwskie zamiast obroży nosiły wieńce z kwiatów, zaś bogini wyznawcy składali ofiary ze zwierząt, zbóż, owoców i warzyw. Również słowiańskie bóstwa - np. Żywiena - przyjmowały w sierpniu żniwne i ziołowe dary. Kościół chrześcijański po prostu adaptował święto do swoich potrzeb. Świadczą o tym choćby czarodziejskie rytuały związane z równiankami - praktykowane gdzieniegdzie do dziś.

Bukiet na powodzenie i przeciw szkodnikom

Poświęcony bukiet dobrze jest zostawić w drodze powrotnej z kościoła na jeden dzień na polu lub w ogródku na grządkach: ma to odstraszyć szkodniki, i takie np. gąsienice utrzymać z dala od kapusty czy ziemniaków. Potem należy zabrać go do domu i starannie przechowywać: przyda się jeszcze wielokrotnie!
Niegdyś (a może i dziś?) podczas jakiejkolwiek choroby wykruszane z równianki zioła gotowano, a wywar podawano choremu, co ponoć błyskawicznie pomagało uporać się z dolegliwością. Zalecano też dosypywanie okruchów do leczniczych kąpieli - miało to "wyciągać gorączkę" i leczyć suchoty.
Nieźle również ów bukiecik działał na rogaciznę - wywarem z niego pojono krowy po ocieleniu, a dymem ze spalonych roślin łagodzono zapalenie wymienia. Często zresztą profilaktycznie okadzano nim wszystkie pomieszczenia zwierząt - obory, chlewy, stajnie i kurniki - wierzono bowiem, że "żywizna" lepiej się dzięki temu będzie chować i nie zaszkodzą jej uroki rzucane przez złych ludzi.
W ogóle równiankę uważano za rewelacyjne antidotum na złe czary - sama jej obecność w domu płoszyła wiedźmy i wszelkie inne zmory - np. te, które dusiły we śnie dzieci i sprowadzały na nie paskudne sny, powodujące nocne płacze. W takim przypadku wkładano do kołyski wyjęte z bukieciku makówki, odpędzając "złe".
Równianka chroniła ponadto przed uderzeniem pioruna - podczas burzy palono części bukietu nad kuchnią, aby wychodzący kominem dym odpędzał gromy. Aby zaś osłonić pola i ogrody przed gradem, wielką ulewą i wichurą, starte na proszek zioła wiosną następnego roku dosypywano do nasion przed siewem. Jak widać, magiczny bukiet miał niegdyś wszechstronne zastosowanie. Może szkoda, że te magiczne sposoby powoli odchodzą w zapomnienie? W końcu dawniej, zdaje się, nie było u nas - mówiąc językiem meteorologów - tylu "anomalii pogodowych i klimatycznych", np. trąb powietrznych. Czyżby właśnie dlatego?


źr.net
  
Electra18.04.2024 23:30:58
poziom 5

oczka

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » CZARNA I BIAŁA MAGIA » POD OCHRONĄ BIAŁEJ MAGII

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!

TestHub.pl - opinie, testy, oceny


BanMax.com - skuteczna reklama - wymiana bannerowa Najlepsze fora w Sieci!