5.03.2008r.
11 marzec 2008r.

Spotkałam na swojej drodze człowieka.Był bardzo zagubiony i samotny.Rozpaczliwie krzyczał o pomoc.Zastanawiam się czy ja,taka zwykła,niczym nie wyróżniająca się z tłumu mogę mu pomóc.A jednak byłam w tym miejscu tylko ja i tylko ja słyszałam jego wołanie .A jeśli tak się stało to znaczy że los znowu coś szykuje.Ale czy podołam temu,czy nie zawiodę?
Często tak jest że nagle życie przeplata się z życiem innych ludzi i nagle zaczynamy żyć ich życiem.Czasem uda nam się i wtedy czujemy ulgę a ja boję się zawsze że nie dam rady,że zawiodę.Branie na siebie odpowiedzialności za życie drugiego człowieka jest bardzo trudne.Ale zamknąć się i nie słyszeć tego co boli innych ,nie móc ich wspierać,smiać się z nimi i płakać kiedy ból rozrywa ich serca to nie ma sensu.Przecież właśnie po to żyjemy by być dla innych a czy nam się uda ,czy damy z siebie wszystko tego nikt nie wie.



  PRZEJDŹ NA FORUM