Człowiek i ewolucja
Powstanie człowieka
Autor:Lech Nijakowski
Człowiek i metoda

Celem teorii antropogenezy jest nie tylko wyjaśnienie, w jaki sposób z kolejnych form hominidów ( człowiekowatych) powstał współczesny nam pod względem anatomicznym Homo sapiens, ale także, a może przede wszystkim, określenie kolejnych przemian ewolucyjnych, które doprowadziły do wykształcenia się człowieczeństwa. Do specyficznie ludzkich cech zalicza się bowiem nie tylko duży mózg, dwunożny i naziemny chód czy szczególne uzębienie ale również samoświadomość, poczucie moralne, mowę artykułowaną, zdolność do tworzenia kultury i formowania złożonych struktur społecznych.
W związku z tym, ze względu na różnice w metodologii i materiale badawczym, można wyróżnić trzy płaszczyzny poszukiwań naukowych.

Pierwsza dotyczy zmian anatomicznych; zajmuje się nimi np. antropologia fizyczna.

Druga obejmuje utrwalone materialnie zmiany technologiczne i przemiany kulturowe; jest to dziedzina badań archeologii i antropologii kultury.

Wreszcie trzecia zdefiniowana została wraz ze, stosunkowo niedawnym, pojawieniem się genetyki molekularnej, a skupia się na analizie i porównaniach materiału genetycznego człowieka i innych hominidów (w przypadku tych ostatnich jest to ocalały w szczątkach kopalnych zapis DNA).

Wszystkie trzy płaszczyzny dotyczą tego samego procesu, choć ujmują go z różnych perspektyw. Dlatego powinna między nimi zachodzić pełna korespondencja. Tak jednak nie jest. Hipotezy adekwatne z punktu widzenia jednej nauki są falsyfikowane przez wyniki drugiej. Jak to określił Richard Leakey, znany paleontolog, "są punkty wspólne, ale nie ma consensusu" (Leakey 1995, s.114).


Podstawową trudność w stawianiu hipotez na temat pochodzenia człowieka stanowi ubóstwo materiału badawczego pochodzącego z najbardziej kontrowersyjnych okresów rozwoju.

Dlatego do dziś nie ma hipotezy pochodzenia człowieka, która obejmowałaby globalnie proces antropogenezy i była akceptowana przez większość naukowców.


Zgoda dotyczy przeważnie najpóźniejszych okresów ewolucji, bogato reprezentowanych w materiale kopalnym.
Sama interpretacja materiału badawczego jest także złożoną sztuką. Dowody na poparcie hipotez są przy tym pośrednie i trudno aby było inaczej, gdy nie dysponujemy wehikułem czasu.
Analiza fragmentów zachowanych kości jest prawdziwą sztuką.
Aby uzmysłowić sobie, jak wiele informacji zawierają odkopane, nawet nadpalone kości warto przejrzeć podręcznik antropologii historycznej(por. Piontek 1999).

Prostota i złożoność ewolucji

Nowożytny paradygmat ewolucji ma wielu ojców, ale najwybitniejszym jest bez wątpienia Karol Darwin. Pokazał on, że złożoność organizmów żywych może być wynikiem procesu historycznego, rządzącego się prostymi prawami.

W swej klasycznej pracy z 1859 roku O pochodzeniu gatunków Darwin mechanizm ewolucji ograniczył jednak tylko do zwierząt. Obawa przed krytyką jego koncepcji ze względu na zbrukanie "świętej istoty ludzkiej" spowodowała, że nie rozszerzył on w tym traktacie mechanizmów ewolucji wprost na człowieka. Dokonał tego dopiero w 1871 roku w pracy O pochodzeniu człowieka. Czynnik decydujący o tym, czy dany organizm jest "dostatecznie dobry", stanowi sukces reprodukcyjny.

Selekcja naturalna działa bowiem na dwa główne sposoby: poprzez różnicową płodność (niektórzy członkowie populacji mają większą płodność niż inni, a więc pozostawiają więcej potomstwa) oraz przez różnicową przeżywalność (pewne cechy - mające podstawy genetyczne -są premiowane dłuższym życiem). Zatem podstawową zależność Darwinowską; można wyrazić następująco: ".[...] ze zbioru populacji zasiedlających obszar o danych warunkach utrzymuje się ta frakcja, która maksymalizuje kryterium adaptacji do tych warunków" (Łastowski 1987, s. 36). Upraszczając można powiedzieć, że na Ziemi panują potomkowie tych, którym konstrukcja biologiczna umożliwiała przeżycie w walce o byt i wychowanie potomstwa w danych warunkach środowiskowych.


Na marginesie warto zaznaczyć, że ewolucjonizm jest dziś akceptowany przez Kościół katolicki.
Jak napisał ks. Bernard Hałaczek: "Osobiście jestem przeświadczony o tym, że proponowane w ramach teorii ewolucji wyjaśnienie przeszłości człowieka bynajmniej nie pomniejsza ani ludzkiej godności, ani wielkości Stwórcy" (Hałaczek 1991, s. 3). Przeciwników teorii ewolucji, która opisuje i nasze pochodzenie, jednak nie brakuje. Szczególnie wpływowy jest ruch kreacjonistów, który swe triumfy święci w Stanach Zjednoczonych.
Mimo to, ewolucjonizm uznawany jest przez większość uczonych za teorię, która najłepiej objaśnia zebrany materiał badawczy, a spory naukowe dotyczą co najwyżej szczegółów czy interpretacji metodologicznej.


Teoria Darwina jest dziś jednak niewystarczająca. Dlatego, aby odpowiedzieć na fundamentalne pytania antropogenezy (ktore często są.pytaniami filozofii) należy odnieść się do teorii współczesnych, wśród których przodują te, które bazują na analizie i porównaniach materiału człowieka i hominidów.


Oddzielenie się linii ewolucyjnej człowieka od swych małpich przodków i rozpoczęcie samodzielnej ewolucji nastąpiło około siedem milionów lat temu. Jesteśmy dziś w stanie dokładnie to określić dzięki odkryciu dokonanym przez dwóch biochemików: Allana Wilsona i Vincenta Saricha. Opracowali oni nową metodę chronologiczną, zwaną "zegarem molekularnym".

Poprzez porównanie pewnych związków białka we krwi współczesnego człowieka i innych naczelnych, określili, że nasze DNA różni się w 1,6 procent od DNA szympansa pospolitego i szympansa bonobo.
Po dodatkowych skalowaniach okazało się. że oznacza to, iż oddzieliliśmy się od wspólnego przodka obu szympansów właśnie około siedmiu milionów lat temu. Wcześniej od wspólnej nam z szympansami linii ewolucyjnej oddzielił się goryl ( około dziesięć milionów lat temu).


To molekułarne odkrycie (zasługujące na miano rewolucji antropologicznej) ma również istotny wymiar filozoficzny.


Z szympansami mamy wspólne 98,4 procent DNA. Sprowokowało to Jaresa Diamonda do nazwania człowieka "trzecim szympansem" (obok szympansów: pospolitego i bonobo).


Ta wspólnota genów pokazuje, że człowiek nie jest w istocie cudem wyrastającym ponad przyrodę, lecz szympansem (czy też - "praszympansem"), który dokonał "skoku" ewolucyjnego w granicach pewnego przyrodniczego paradygmatu.

Świadomość tej genetycznej wspólnoty i jednocześnie znajomość osiągnięć człowieczeństwa rodzi dodatkowe pytania: na ile korzenie naszej kultury tkwią w zwierzęcej przeszłości?
Impuls ewolucji hominidów
Początek ewolucji hominidów/ człowiekowatych/ wiązał się z koniecznością adaptacji do nowych warunków. Taka sytuacja zaistniała w Afryce rozdzielonej Wielkim Rowem Wschodnioafrykańskim.
Na zachód od Rowu rozciągały się lasy, na wschód jałowe stepy. Mnogość habitatów przekształciła ten kontynent w prawdziwy ewolucyjny "tygiel". Zmiana środowiska spowodowana tym wypiętrzeniem zmusiła zamieszkujące Afrykę stworzenia do przystosowania się do nowych nisz ekologicznych. Nowe warunki oznaczają nowe mechanizmy selekcji.
Taki los spotkał także małpy bezogoniaste.


Pierwszym "wynalazkiem" hominidów była dwunożność. Nie jest ona, z punktu widzenia biologii - najważniejszą transformacją, ale stanowiła istotną cechę adaptacyjną. Jej generalne dla ewolucji znaczenie, wbrew pozorom, jest jednak dyskusyjne. Owen Lovejoy twierdzi, że poruszanie się na dolnych kończynach uwolniło dwie kończyny przednie, które były potrzebne do chwytania przedmiotów. Peter Rodnian i Henry McHenry natomiast uważają, że znaczenie dwunożności wiąże się przede wszystkim z tym, że stanowiło ono mniej energochłonny środek lokomocji. Nowy środek lokomocji zwiększył na pewno mobilność naszych przodków.
Umożliwiło im to przemierzanie większych odległości, zwłaszcza na przestrzeniach otwartych.
W późniejszym okresie ewolucji wpłynęło także na naszą zwinność.


Mówimy o naszych przodkach, ale tak naprawdę nie potrafimy ze wszystkimi detalami wyrysować drzewa genealogicznego naszej "rodziny". Bo to, że jest to drzewo, którego wiele gałęzi kończy się ślepo, a nie jedna linia rozwojowa, jest już dziś bezdyskusyjne.
Choć jeszcze w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych bardzo popularna była "hipoteza jednego gatunku" głosząca, iż na danym etapie ewolucji nisza ekologiczna na naszej planecie była w stanie pomieścić tylko jeden gatunek hominida, co sugerowało stopniowe zastępowanie jednych form człowiekowatych przez drugie - coraz bardziej doskonalsze. Generalnie można wyróżnić dwie konkurujące ze sobą hipotezy na temat pochodzenia człowieka. Pierwsza to hipoteza "ciągłości regionalnej", a druga - "jednego początku".


Model "ciągłości regionalnej" zakłada, że wszystkie współczesne populacje ludzkie wywodzą się z Homo erectus. Ich zróżnicowanie wynika ze specyficznego rozwoju we własnym regionie, a podobieństwa - ze stałej wymiany genów pomiędzy populacjami (i oczywiście wspólnego przodka). Wymiana genów pozwoliła zachować wspólnotę gatunkową i ostatecznie doprowadzić wszystkie populacje do Homo sapiens.

Konkurencyjna hipoteza głosi, że to dopiero Homo sapiens, który powstał z jednej założycielskiej populacji, zróżnicował się jako gatunek.

Szala przechyliła się ostatnio na rzecz hipotezy pochodzenia Homo sapiens od jednej grupy mieszkańców Afryki, którzy opuścili ją i dotarli do wszystkich miejsc zamieszkanych przez człowieka.

Z tej perspektywy różnice rasowe nie mają głębokiego, istotnościowego charakteru. Jak ujął to Christopher Stringer, brytyjski antropolog i jeden z twórców tej hipotezy: " Wyszliśmy z Afryki jako rozwinięty już gatunek, a ci, którzy pozostali, zachowali to udoskonalenie, tak jak reszta Homo sapiens wykorzystała je do podbicia świata.


Nie oznacza to oczywiście, że nie ma absolutnie żadnych różnic międzypopulacjarni" (Stringer,McKie 1999, s. 238). Hipoteza ta ma nadal wielu wpływowych krytyków.

W każdym razie Afrykę należy uznać za kolebkę człowieczeństwa.


Próby dokładnego wskazania kolejnych form hominidów, określenia ślepych gałęzi ewolucyjnego drzewa, napotykają na poważną przeszkodę, ponieważ brakuje wystarczającej ilości materiału kostnego. Dla przykładu - gatunek Homo erectus pierwotnie opisano na podstawie sklepienia czaszki i kości udowej, znalezionej ponad 100 lat temu na Jawie. Dlatego każda propozycja jest jedynie hipotezą, a bezsporne wydają się tylko nieliczne części tej układanki. Ostatnio dokonano jednak wielu ważnych znalezisk, które posunęły teorię antropogenezy naprzód.


Propozycji rozrysowania naszego "drzewa rodowego" jest wiele. Jared Diamond dla przykładu referuje następujący model (por. Diamond 1996): człowiekowate wyprostowane (hominidy) zaistniały jako gałąź około 6 mln lat temu. Po około 3 mln lat z tej gałęzi wyewoluowały dwa wyraźne gatunki: małpolud o tęgiej czaszce i potężnych zębach trzonowych, zwany Australopithecus robustus ("południowa małpa krzepka") oraz małpolud o delikatnej budowie czaszki i mniejszych zębach; zwany Australopithecus africanus ("południowa małpa afrykańska"). Według tej koncepcji jesteśmy potomkami tego drugiego hominida. Dał on początek gatunkowi Homo habilis, który ewolucyjnie przeszedł w gatunek Homo erectus (którego początek datuje się na 1, 7 mln lat temu).


Kolejna forma w tej łinii ewołucyjnej, na końcu której jesteśmy pojawił się około pól miliona lat temu Homo sapiens. Powstanie anatomicznie współczesnych Afrykanów szacuje się na sto tysięcy lat temu.
"Ślepymi" gałęziami ewolucji są: Homo sapiens neanderthalensis, który wykształcił się prawdopodobnie 135 tys. lat temu, a zniknął
(w tragicznych okolicznościach) około 34 tys. lat temu; oraz hipotetyczna gałąź Azjatów, która oddzieliła się od naszej gałęzi mniej więcej w czasach Neandertalczyka.
Ian Tattersall opisał niedawno drzewo jeszcze bardziej rozgałęzione i niejednoznaczne niż to powyżej (por. Tattersall 2000). Jak wynika z jego propozycji, powstanie człowieka rozumnego było częścią złożonej, meandrującej ewolucji. W swoim artykule Nie zawsze byliśmy sami podaje dla przykładu, że na terenach dzisiejszej północnej Kenii około 1,8 mln lat temu żyły obok siebie cztery gatunki hominidów: Paranthropus boisei, Homo rudolfensis, H. habilis i H. ergaster. Wszystko to jeszcze bardziej oddala nas od prostej, liniowej ewolucji, która jeszcze niedawno dominowała w podręcznikach szkolnych.

Ewolucja mózgu

Przejdę teraz do omówienia zmian organu kluczowego dla ewolucji człowieka: mózgu. Mimo jego niezwykłości nie stanowił on sam w sobie głównego celu ewolucji. Po prostu posiadanie dużego mózgu okazało się korzystne z punktu widzenia przetrwania gatunku. O tym, że jego wielkość nie jest decydująca niech przekona nas z kolei fakt, że Neandertalczyk miał o 10 procent większy mózg od naszego! Mimo to ta gałąź rodu ludzkiego wymarła. Prawdopodobnie - nie bez naszego udziału.


Duży mózg stawia organizmowi większe wymagania. Dlatego wśród przyczyn, które doprowadziły do jego wzrostu, wymienia się lepszą dietę hominidów, dostarczającą energię niezbędną do pracy złożonego mózgu, oraz zmianę systemu naczyń krwionośnych, które zapewniły mózgowi należyte chłodzenie. Ta druga koncepcja nazywana jest "hipotezą chłodnicy". Jako pierwotną przyczynę wymienia się natomiast towarzyskość naczelnych, ich złożone życie społeczne. Aby kontrolować zmiany aliansów w grupie, systemu zależności i hierarchii, trzeba dysponować wyspecjalizowanym "urządzeniem" do przetwarzania i magazynowania danych.
Jest nim mózg. Tak więc człowiek jedynie udoskonalił organ, jakim dysponują inne naczelne.


Systematyczny proces encefalizacji jaskrawo zaznacza się od czasów Homo habilis, którego.mózg u dorosłych osobników miał objętość około 800 cm3. Tak znaczny wzrost mózgu wiązał się z poważną trudnością, którą ewolucja musiała rozwiązać. Otóż maksymalna wielkość, jaką może osiągnąć kanał rodny kobiety, jest ograniczona przez funkcje motoryczne miednicy. Dlatego objętość mózgu noworodka może wynosić maksymalnie 385 cm3. U małp wynosi ona 200 cm3 i stanowi połowę objętości mózgu dorosłego osobnika. Dlatego tempo wzrostu małpiego dziecka jest stosunkowo szybkie. Prosty rachunek wskazuje, że przy tym stosunku objętości mózgu noworodka do osobnika dorosłego, hominidy mogłyby co najwyżej wykształcić mózg o objętości 770 cm3. Dalszy proces encefalizacji wymagał więc zmiany tego stosunku. Dorosły osobnik Homo erectus posiadał mózg o objętości przekraczającej 900 cm3. Objętość mózgu noworodka wynosiła około 275 cm3, co w przybliżeniu stanowi trzecią część mózgu dojrzałego.


Ta zmiana stosunku objętości mózgu pozwoliła na dalszy jego wzrost (współczesny dojrzały czlowiek posiada mózg o objętości 1350 cm3).
Stosunek ten nie jest tylko abstrakcyjnym wskaźnikiem, lecz przekłada się na życie społeczne hominidów. Tak mała objętość mózgu noworodka oznacza jego długi wzrost, czyli powolne tempo rozwoju osobniczego. Dziecko było więc dłużej nieporadne i zdane na opiekę rodziców. Musiała się więc wykształcić instytucja "rodziny", która zapewni potomkom bezpieczeństwo, pożywienie i opiekę. I oczywiście wiedzę. Tak długie przebywanie potomka z doświadczonymi rodzicami pozwala mu na naukę zdobywanie praktycznych wiadomości, które posiedli rodzice, często dzięki narażaniu się na wielkie niebezpieczeństwa.

Język i kultura
To właśnie jest ogromną zdobyczą człowieka - zdolność kumulowania wiedzy w kolejnych pokoleniach. Oczywiście warunkiem koniecznym przekazywania złożonej wiedzy jest wykształcenie języka.
U wczesnych łudzi wiązało się to z wykształceniem mowy przed 40-35 tysiącami lat.
To osiągnięcie ewolucyjne, które trudno przecenić. Jared Diamond swoją koncepcję " Wielkiego Skoku" ( czyli powstania kultury, sztuki itp. przed ok. 40 tys. lat) uzależnia wręcz od powstania mowy (Diamond 1996, s. 196 i n.). Twierdzi on także, że prymitywne języki ludzkie można wywieźć ze złożonych "języków" zwierzęcych. głównych, o ile nie najważniejszych, przyczyn specyficznego cyklu życiowego człowieka. Specyficznego na tle życia naszych zwierzęcych krewniaków.


Zaliczyć tu należy: intymne życie seksualne (a nie publiczne, jak u innych społecznych naczelnych), łączenie się w nominalnie monogamiczne pary (abstrahując od "zdrady małżeńskiej" jako strategii rozrodczej) oraz swoistą anatomię seksualną.
Równolegle z ewolucją biologiczą Homo rozwijała się jego kultura.
W pewnym zakresie zdeterminowana jest ona potrzebami biologicznymi, jak w przypadku opisanego powyżej specyficznego cyklu życiowego człowieka. Z czasem jednak sama kultura staje się czynnikiem selekcjonującym: zdolność do przekazywania wiedzy praktycznej promuje osobniki bardziej doświadczone i lepiej zorganizowane społecznie.

Oczywiście słowo "kultura" w potocznej opinii może wydawać się nieodpowiednie dla opisania zespołu technologii najstarszych Homo.

Kultura we współczesnym sensie tego słowa pojawia się dopiero na skutek rewolucji górnego paleolitu, kiedy to rozwija się sztuka i religia. Ubóstwo wcześniejszych form kultury wynikać może jednak z małej ilości materialnych jej nośników.
O ile bowiem kamienne narzędzia łatwo odnaleźć i przeanalizować, o tyle bardzo trudno jest odtworzyć obrzędy i wierzenia.

Fenomen samoświadomości.
Trzeba oczywiście odróżnić ewolucję mózgu i jego funkcji od problematyki świadomości. Takie "dobrodziejstwa" mózgu jak: symulacje przyszłości, rozwiązywanie problemów zwjązanych z wyrobem narzędzi czy polowaniem nie wymagają od osobnika samoświadomości. Każdy zgodzi się, że ta cecha zbędna dla "superkomputera" - jakim jest nasz mózg - jest swoistą differentia specifika rodzaju ludzkiego. Wyjaśnienie jej ewolucyjnych determinantów jest bardzo trudne, choć oczywiście powstało wiele takich hipotez. Ten węzeł gordyjski antropogenezy jest też wielkim problemem filozofii.
Mam nadzieję, że niniejszy szkic pozwolił na ogólne zarysowanie złożonej problematyki antropogenezy. Przedstawione tu tezy - z punktu widzenia wiedzy specjalistycznej - są naturalnie dyskusyjne, tak jak zresztą wszystkie inne hipotezy tej nauki. W całości jednak określają pewien paradygmat współczesnej nauki o pochodzeniu człowieka. Nauki, która choć jest opisywana w języku przyrodoznawstwa, to jednak dotyczy najistotniejszego problemu całej humanistyki.


  PRZEJDŹ NA FORUM